Poza klasyfikacją

Dziś bardzo krótko, bo nadal tryb chorobowy. Po problemach z przegrzewaniem (czytaj: ponad 40 stopni gorączki) pojawiły się problemy z widocznością (czytaj: zapalenie spojówek w oku prawym i lewym). Pisząc tego posta mam wrażenie, że wszyscy, którzy nie przepadają za moim piórem wbijają mi szpilki w oczy.

Od listy chorób, które mnie ostatnio dopadły gorszy był jedynie wyścig w Walencji. Po pierwszych wyścigach sezonu i fenomenalnej Kanadzie to, co zobaczyliśmy podczas GP Europy nie powinno nawet zostać zaliczone do klasyfikacji generalnej. Emocje były tak ogromne, że pierwszy raz zdarzyło mi się zasnąć podczas wyścigu. Mało tego, kiedy dziś podjąłem drugą próbę skończyło się tak samo. Tłumaczę to trochę moim obecnym stanem, ale totalnie nie było na czym oka zawiesić.

Alonso był blisko, ale mimo wszystko bardzo daleko (fot. World © Sutton )

Nie pomogły czary z oponami (Pirelli przywiozło inne mieszanki niż zapowiadało), ani nawet podwójna strefa DRS. Vettel zrobił to, co do niego należało. Liczba błędów na ten sezon została wykorzystana, teraz konkurencja musi szukać swojej szansy zdecydowanie na innym polu. Mit mapy został moim zdaniem obalony, Red Bull zawdzięcza swoje świetne tempo bardzo udanej konstrukcji. Dodał bym jeszcze szczyptę talentu młodego Niemca, który potrafi perfekcyjnie wykorzystać samochód, notując na każdym okrążeniu niemal identyczne czasy. Alonso umiejętności i serca starczyło jedynie na walkę z jednym bykiem, co i tak oceniam bardzo pozytywnie.

Jedyny jasnym punktem niedzielnego wyścigu jest dla mnie jazda i wynik Jaime Alguersuariego. Ten młody chłopak był ostatnio pod dużą presją mediów. Nie schował uszu po sobie, pojechał bardzo solidnym tempem i po wyrównanej walce z Rosbergiem dowiózł cenne punkty do mety. Na plus również Perez i di Resta.

Mam nadzieję, że Wy macie się nieźle i zostawicie kilka ciekawych uwag na temat wczorajszego wyścigu.