Gorąca Hiszpania

Tegoroczne GP Hiszpanii na długo pozostanie w mojej pamięci. Po pierwsze dlatego, że mimo wielu starań i podchodów obejrzenie wyścigu na żywo okazało się niemożliwe. Po drugie dlatego, że nie chcąc sobie psuć emocji, do późnego wieczora jak ognia unikałem radia, telewizji oraz (co było najtrudniejsze) Internetu. “Po trzecie” jest tak oczywiste, że nawet nie wiem czy wypada pisać. Zalany słońcem Circuit de Catalunya podarował nam najlepszy wyścig w tym sezonie.

Obrazek, który towarzyszył nam przez dużą część wyścigu (fot. World © Moy/Sutton )

Pierwszy wniosek jaki mi się nasuwa jest taki, że dobrego wyścigu nie da się zrobić. On musi się po prostu wydarzyć. Próbuje się określić poziom widowiska za pomocą ilości wyprzedzeń, ale niestety ma się to nijak do emocji jakie temu towarzyszą. Nie znam statystyk, ale wczoraj oglądaliśmy chyba najmniej manewrów wyprzedzania ze wszystkich tegorocznych wyścigów, a mimo to emocje były na najwyższym poziomie.

Zawdzięczamy to w dużej mierze kierowcom McLarena, który przez cały wyścig dotrzymywali tempa kierowcom Red Bulla. Kolejny raz potwierdza się, że ekipa z Woking posiada ogromne możliwości rozwoju samochodu w trakcie sezonu. Poprawki przywiezione na Circuit de Catalunya pozwoliły im dołączyć do innej ligi, zarezerwowanej do tej pory jedynie dla Vettela i Webbera. Wystarczy spojrzeć na wyniki wczorajszego wyścigu, by zorientować się jak duża przepaść dzieli te zespoły od reszty stawki.

Wszyscy, łącznie z nieźle spisującym się w ten weekend Fernando Alonso, zostali zdublowani. co niektórzy nawet pięć razy. Fenomenalny start Hiszpana wywołał szał na trybunach, jednak w drugiej części wyścigu F150 nie spisywał się już tak dobrze. Wystarczyło na piąte miejsce. Jazdę Massy pozwolę sobie pozostawić bez komentarza.

Zwycięstwo Vettela całkowicie zasłużone. Pokazał, że stać go nie tylko na walkę z samym sobą, ale również świetnie radzi sobie z rywalami. Mimo, że różnica w stanie opon była duża, to manewry Vettela były bardzo odważne. Nie czekał do strefy DRS, tylko dopadł swoich najgroźniejszych konkurentów najszybciej jak to tylko było możliwe. Nie wahał się ani przez moment, a to świadczy o dużym opanowaniu oraz ogromnych umiejętnościach. Również zespołu strategów oraz mechaników Red Bulla zasługuje na pochwałę. W sześć lat zbudowali potęgę na każdym polu.

Hamilton pokazuje jak niewiele zabrakło (fot. World © Moy/Sutton)

Mercedes mimo, że w generalce jest na piątym miejscu, jako zespół wyrasta na trzecią siłę w stawce. Może to dziwnie zabrzmieć, ale Schumacher w końcu dociągnął do poziomu Rosberga i w perspektywie kolejnych wyścigów wygląda to bardzo obiecująco. Bardzo słabo zaprezentował się za to zespół Lotus Renault. Mamy do czynienia z totalna huśtawką wyników. Szósty na starcie Petrov kończy poza pierwszą dziesiątką, a “spalony” na treningu Heidfeld był w stanie wywalczyć cztery punkty. Widać wyraźnie, że w zespole brakuje stabilizacji. Zaryzykuję stwierdzenie, że samochód jest szybszy od Mercedesa, ale kierowcy nie potrafią przełożyć tego na równie i szybkie tempo.

Patrząc na wcześniejszy wyczyn Webbera, a teraz Heidfelda coraz bardziej docierają do mnie słowa Trullego, który powiedział, że sytuacja z oponami będzie oznaczała śmierć kwalifikacji. W sobotę tylko kierowcy Red Bulla i McLarena poważnie potraktowali Q3. Reszta zdecydowała się tylko na jedno szybki okrążenie, a Schumacher wcale nie wyjechał z garażu. Nie jestem przekonany czy to jest dobry kierunek, bo sobota jest również częścią widowiska, a oglądanie kierowców siedzących w garażach nie ma najmniejszego sensu. Może warto dołożyć po jednym komplecie opon i cieszyć się rywalizacją przez dwa dni z rzędu.

Peter Sauber dużo ryzykował zatrudniając dwóch młodych kierowców, ale dziś na pewno nie żałuje swojej decyzji. Kobayashi i Perez są wyróżniającymi się zawodnikami w tym sezonie. Pewna jazda na miarę możliwości samochodu pozwoliła dopisać kolejne trzy punkty do klasyfikacji zespołowej, dzięki czemu Sauber umocnił się na pozycji łącznika między drugą, a trzecią ligą.

Kolejny słaby występ w wykonaniu kierowców Force India oraz Williamsa. Pastor Maldonado, który startował przecież z ósmego pola zagubił się całkowicie w wyścigu i ostatecznie skończył poza pierwszą dziesiątką. W grupie nowych kolejny mały krok wykonamy przez Team Lotus w kierunku środka stawki. Trulli zameldował się na mecie nieznacznie za samochodami Toro Rosso oraz wspomnianego wcześniej Williamsa.

Tradycyjnie na koniec muszę ocenić to co wczoraj widziałem za pomocą jednej liczby. Trudne zadanie bo 9 w moich ocenach już padła, a z 10 wypada chyba jeszcze poczekać. Dyplomatycznie 9,5 dla GP Hiszpanii A.D. 2011. Teraz pora na Was, ale miejsca na dyplomację Wam nie pozostawiam…

GP Hiszpanii 2011 oceniam na:

Zobacz wyniki

Loading ... Loading ...